Wyborcza lekcja realizmu

Wydawałoby się, że wraz z upadkiem komunizmu, sformułowany przez Karola Marksa dogmat, że „byt określa świadomość” zostanie głęboko schowany w lamusie błędnych i nikomu niepotrzebnych doktryn. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. W liberalnym, postmodernistycznym świecie, marksowski dogmat został jedynie nieznacznie zmodyfikowany i brzmi on mniej więcej tak: „pieniądz określa świadomość”. Jak każdy fałszywy dogmat, stanowi on przeszkodę w dotarciu do prawdy, odkryciu istoty rzeczy, rozpoznaniu realnej rzeczywistości. Jeśli chcemy na poważnie zajmować się polityką, lub choćby tylko ją analizować, musimy trzymać się racjonalnych metod, odrzucając propagandowe schematy.

Przechodząc do analizy polityki polskiej powinniśmy zdać sobie sprawę z przewagi rozmaitych „materialistów” w dyskursie publicznym. Tak się stało, że „w Polszcze” rzecznicy „idealizmu” stanowią obecnie niewielką mniejszość. Jako że na bezrybiu i rak ryba, odnotujmy tu, że Jarosław Kaczyński jest jednym z nielicznych polityków uświadamiających sobie decydujące znaczenie wartości w polityce. Nie rozstrzygam w tym miejscu, czy w swoim postępowaniu kieruje się on wartościami; stwierdzam jedynie, że przynajmniej ten jeden znaczący polityk uświadamia sobie, że w polityce nie można ignorować zagadnienia wartości i poglądów ideologicznych.

Pozostali politycy skłaniają się do poglądu, że zainteresowania przeciętnego człowieka (wyborcy) ograniczają się do zaspokajania najprostszych popędów czy potrzeb. Po obu stronach spolaryzowanej sceny politycznej, dominuje zgodne przekonanie, że przeciętny wyborca podchodzący do urny z kartą do głosowania, dokonał wyboru kierując się kryterium egoistycznie pojmowanego interesu materialnego. Innymi słowy, panuje obopólna zgoda, że ostatnie wybory Prawo i Sprawiedliwość wygrało dzięki zastosowaniu metody rozdawnictwa pieniędzy, przy czym zwolennicy obozu rządzącego uzasadniają rozdawnictwo potrzebą niwelowania nierówności społecznych, elementarnym poczuciem sprawiedliwości, chrześcijańskim miłosierdziem etc., natomiast zwolennicy opozycji z pogardą odnoszą się do głosujących na PiS jako do ludzi przekupnych, oddających głos na partię, która szczodrze rozdaje im pieniądze uprzednio zabrane - pod postacią podatków - innym, tym lepszym i pracowitym, lepiej wykształconym, z wielkich miast etc.

Tymczasem analiza wyników wyborów prowadzi do jedynego możliwego wniosku, że większość wyborców kieruje się niematerialistycznymi motywacjami. Inne czynniki, aniżeli pobieranie 500 plus czy dodatkowej emerytury decydują o tym, na kogo dany wyborca zagłosuje. Uświadomienie sobie tego faktu ma FUNDAMENTALNE znaczenie, ponieważ warunkiem uprawiania jakiejkolwiek rozumnej polityki, jest opieranie się na znajomości rzeczywistego, a nie jedynie propagandowego czy urojonego obrazu społeczeństwa. Jako że żyjemy w epoce absolutnej dominacji światopoglądu liberalnego, który w największym skrócie i uproszczeniu jest oparty i ograniczony do materializmu, wszyscy ulegamy liberalnym wpływom, przez co widzimy świat w fałszywym zwierciadle. Proponuję, aby – w imię dążenia do poznawania prawdy - rozbijać to kłamliwe szkło i rozglądać się wokół, aby zobaczyć jak naprawdę wygląda świat wokół nas.

Przejdźmy zatem do przeglądu wyników ostatnich wyborów w Polsce. Od razu trzeba podkreślić, że wyniki te są zbliżone do większości wyników wyborczych w Polsce na przestrzeni co najmniej kilkunastu lat. A zatem odzwierciedlają one trwałe preferencje, można nawet powiedzieć głęboko ugruntowane przekonania, a przynajmniej utrwalone sympatie bądź antypatie. Już ten fakt zdaje się wskazywać, że elektoraty kierują się czymś, co wykracza poza horyzont programów pomocowych (finansowych) zainicjowanych w 2016 roku przez Prawo i Sprawiedliwość.

Gdy sięgniemy jeszcze dalej wstecz, okaże się, że wyniki wyborów w 2019 roku, w ujęciu terytorialnym, pozostają w zauważalnej korelacji z wynikami wyborów w 1989 roku. Warto zapamiętać tę zbieżność, to znaczy fakt, że regiony sprzyjające obecnie Prawu i Sprawiedliwości zdecydowanie poparły w 1989 roku Komitet Obywatelski, czyli „Solidarność”, podczas gdy regiony opowiadające się w większości po stronie opozycji anty-pisowskiej, w 1989 roku głosowały na PZPRowski obóz władzy komunistycznej, z wyjątkiem gdańskiego Pomorza, które obecnie wspiera opozycję, a w 1989 roku popierało „Solidarność”.

Rzut oka na mapę prezentującą wyniki wyborów w 2019 roku według powiatów burzy dominującą narrację. Oto w powiecie hajnowskim, zamieszkałym przez starszych wiekiem, drobnych czyli biednych rolników, zdecydowane zwycięstwo odniosła opozycja. Skądinąd wiemy, że rolnicy stanowią grupę zawodową, która gremialnie poparła Prawo i Sprawiedliwość. Co zatem sprawiło, że w tym akurat powiecie, rolnicy zachowali się odmiennie? Dlaczego nie zostali przekupieni dodatkową emeryturą i innymi formami wsparcia dla starszych i schorowanych osób? Możliwa jest tylko jedna odpowiedź: ponieważ mieszkańcy powiatu hajnowskiego są w znaczącej części Białorusinami i wyznawcami prawosławia. W 1989 roku poparli PZPR, a w latach 1980-1981 postrzegali „Solidarność” jako zagrożenie. Reasumując: ich więź z polskością nie jest ugruntowana, dlatego nie zagłosowali na partię uchodzącą za prawicową, narodowo-katolicką. Podobna sytuacja ma miejsce w powiatach człuchowskim i szczecinieckim oraz w północnych powiatach województwa warmińsko-mazurskiego, zamieszkałych przez znaczącą mniejszość ukraińską lub pochodzenia ukraińskiego. W tych raczej ubogich powiatach, borykających się z bezrobociem, pomoc socjalna, w tym 500 plus nie wpłynęły na zmianę utrwalonych od lat preferencji wyborczych. Co zdumiewa, są to zarazem obszary popegeerowskie, a więc zamieszkałe przez ludzi najboleśniej skrzywdzonych przez liberałów rządzących Polską na początku lat 90. I pomimo ewidentnej szkody materialnej wyrządzonej im przez tzw. „plan Balcerowicza”, ludzie ci wciąż głosują na obóz zwolenników „niewidzialnej ręki rynku”! Trudno o lepszy dowód, że wyborcy kierują się głęboko ugruntowanymi przekonaniami, a nie względami wyłącznie materialistycznymi.

Nieco inna jest sytuacja w powiecie cieszyńskim, gdzie również zwyciężyła opozycja liberalno-lewicowa. Zamieszkuje tam liczna mniejszość Polaków wyznania luterańskiego. Czynnik wyznaniowy przesądził o wyniku wyborów w tym wiejskim powiecie, jako że w sąsiednich, wiejskich i katolickich powiatach śląskich zdecydowanie wygrało Prawo i Sprawiedliwość.

Do wyników wyborów w kilku wymienionych powiatach dodajmy jeszcze charakterystyczną i chronologicznie stabilną krzywą, oddzielającą Polskę Północno-Zachodnią od Południowo-Wschodniej. W gminach wiejskich w Polsce beneficjenci programów: 500 plus czy dodatkowych emerytur stanowią znaczący odsetek, a jednak jedynie w części południowo-wschodniej zwycięstwo wyborcze odniósł rządzący obóz Prawa i Sprawiedliwości. Trudno powiedzieć, jaki jest stopień identyfikacji z polskością na Ziemiach Zachodnich, włączając Wielkopolskę i częściowo Górny Śląsk i Pomorze. Wiadomo skądinąd, że na te ziemie po 1945 roku napływała ludność bardziej skłonna do zerwania z przeszłością, do ukrywania swego pochodzenia. Osadnicy nieprędko zintegrowali się, w 1989 roku opowiedzieli się za kontynuacją rządów komunistycznych. Ślązacy górnośląscy, związani z polskością (trzy powstania ślaskie!) i „Solidarnością”, głosują na PiS, podczas gdy Ślązacy opolscy, zaliczający się do mniejszości niemieckiej i/lub identyfikujący się jako wyłącznie Ślązacy, głosują na liberalno-lewicową opozycję. Wnioski nasuwają się same przez się.

Polska Południowo-Wschodnia to strefa zwartego, trwałego osadnictwa, odwiecznej tradycji walki o Polskę, wpływowego Kościoła katolickiego, żywego poczucia narodowego, intensywnej partyzantki w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu, uczestnictwa w powstaniach. W Polsce Południowo-Wschodniej zwycięża PiS. Najwyższe poparcie znajduje w powiatach zamieszkałych przez potomków wyjątkowo patriotycznej drobnej szlachty na Mazowszu i Podlasiu.

Polska Północno-Zachodnia to strefa nowego osadnictwa, ze znaczącą rolą gospodarstw po dawnych gospodarstwach państwowych (PGR-ach). To strefa ludności mieszanej: narodowo, regionalnie, kulturowo, typu Polaka ukształtowanego w okresie Polski Ludowej (PRL). W tej Polsce PółnocnoZachodniej zwycięża liberalno-lewicowa opozycja. Praktycznie wszystkie wielkie miasta stanowią bastion tejże opozycji a przecież skądinąd wiadomo, że są w nich dzielnice zdominowane przez małżeństwa z małymi dziećmi, pobierające 500 plus. Nie ma to zauważalnego wpływu na wynik wyborów.

Na koniec, pokuśmy się o konstatację, że Polska nie jest jakimś szczególnym wyjątkiem. Oto w Hiszpanii partie prawicowe zwyciężają w części PółnocnoZachodniej, czyli na terenie dawnego Królestwa Kastylii, najwcześniej odbitego z rąk muzułmanów. W 1936 roku ta część Hiszpanii od początku wojny domowej znajdowała się w rękach zwolenników generała Francisco Franco. Natomiast Południowo-Wschodnia część Hiszpanii najdłużej znajdowała się w rękach muzułmanów i zamieszkująca tam ludność stanowi mieszankę ludności pochodzenia europejskiego oraz arabskiego. W tej części toczyły się ciężkie walki w trakcie hiszpańskiej wojny domowej i miały miejsce najbardziej okrutne zbrodnie popełnione przez obie strony. Dzisiaj wygrywają tu socjaliści. Tak oto przeszłość – nawet odległa, nawet zapomniana - wciąż wpływa na ludzi żyjących dzisiaj. Nie tylko w Polsce, ale również w krajach, takich jak Hiszpania. Niezależnie od zagadnień wysokości podatków, pensji, dotacji. Zwyczajni, prości ludzie, nawet nie uświadamiając sobie tego, reagują w sposób zdeterminowany, niejako narzucony im przez cały skomplikowany splot okoliczności, uwarunkowań, przedsądów, emocji, sympatii i antypatii. I to wszystko, co określamy lakonicznie jako „światopogląd” – przesądza o dokonywanym wyborze faworyta na karcie do głosowania. Czynniki materialne, takie jak pieniądze – nawet jeśli traktowane jako istotne - nie równoważą wpływu czynników niematerialnych. Powiedziałbym nawet, że zwłaszcza w odniesieniu do prostych ludzi, mają one (pieniądze) nader ograniczony wpływ na ich poglądy i postawy.

Analiza wyników wyborów daje okazję do odkrycia rzeczywistego, a nie tylko propagandowego obrazu społeczeństwa. Ci, którzy głoszą, że człowiek „nie samym chlebem żyje”, zyskują dzięki zgromadzonemu materiałowi statystycznemu, oparty na niepodważalnych faktach dowód, że istotnie, jak kilkadziesiąt lat temu stwierdził Richard Weaver: „idee mają konsekwencje”. (Gdańsk, 31 XII 2019)