Po irlandzkim referendum

Wyniki referendum (25 maja 2018 r.) przeprowadzonego w Irlandii, przesądzające o zalegalizowaniu aborcji w tym kraju, są symbolem dokonujących się zmian, a raczej autodestrukcji cywilizacji zachodniej. Irlandia była do niedawna ostatnim katolickim krajem Europy zachodniej. Jeszcze w 1983 roku poszła niejako pod prąd zaostrzając przepisy zakazujące aborcji, gdy inne państwa legalizowały przerywanie ciąż. Niektórzy uważali, że po raz drugi w dziejach wyspiarska Irlandia przechowa zagrożone dziedzictwo cywilizacji antyczno-chrześcijańskiej, ale – jak widać – historia dwa razy się nie powtarza. Destrukcja katolicyzmu w tym kraju była zaplanowana i została skutecznie przeprowadzona przez „siły postępu”, masonerię czy też globalistów. Przepraszam za brak precyzji, ale nie jestem zapraszany na zamknięte dla publiczności posiedzenia wielkich tego świata, zatem mam jedynie ogólny obraz tego, co się tam dzieje. Wszakże z samego dołu wyraźnie widać, że ten lansowany fałszywy światopogląd, coś w rodzaju skrajnie indywidualistycznego antropocentryzmu, niszczy w Europie wszystko, co napotyka na swej drodze, prowadząc swoich zwolenników, jak stado baranów, na skraj przepaści. Patrząc z rozumnego punktu wyjścia trudno pojąć jak to możliwe, żeby społeczeństwo, które stoi w obliczu demograficznego dramatu, polegającego na nadmiarze ludzi starych i niedostatku młodzieży, świadomie decydowało, że nie będzie się rozmnażało, że nie przekaże pałeczki w ręce swego potomstwa i swoich wychowanków, że będzie zabijało w tym konkretnym przypadku: irlandzkie nowe życie. Brakujące miejsca na rynku pracy , wielki biznes zastąpi sprowadzając przybyszów, którzy podejmą się wykonywania gorzej płatnych prac. Dla skrajnie indywidualistycznego antropocentryzmu nie liczy się społeczeństwo jako oryginalna, organiczna, niepowtarzalna i niecałkowicie sterowalna wspólnota. Liczy się jedynie zbiór jednostek-robotników i jednostek-konsumentów, wszystko jedno jakiego koloru skóry, najlepiej wyalienowanych i zatomizowanych. Ważne by sterować wszystkim tak, aby na końcu był jeden pasterz i jedna owczarnia. Brzmi znajomo? No cóż, diabeł potrafi stroić się w ornat i dzwonić na mszę.

Przeżyłem ponad pół wieku i powoli szykuję się do podsumowania tego, czego osobiście doświadczyłem. A byłem w Gdańsku świadkiem doniosłych przemian, nawet poniekąd w nich uczestniczyłem. I chcę powiedzieć wyraźnie, że jako młody chłopak zafascynowany „Solidarnością” lat 1980-1981, marzący o niepodległej i katolickiej Polsce, wciągu trzydziestu lat przeszedłem drogę - od naiwnej radości z odniesionego w 1989 roku zwycięstwa, nadziei, że po destrukcji komunizmu nadejdzie era prawdziwego postępu - do obecnego gorzkiego rozczarowania i konstatacji, że marzyłem nie o takiej jak dzisiaj Polsce i nie o takim jak dzisiaj świecie. Tak zwana liberalna demokracja, w dobie niesamowitego postępu informatycznego i globalizacji, okazała się jednym z najbardziej represyjnych systemów. Opór narasta, dlatego coraz częściej stosuje się nagą przemoc. Już Tukidydes w starożytności wykazał, że demokratyczne Ateny były potęgą (w skali greckiej rzecz jasna) opartą na despotyzmie, oszustwie i przemocy, zaś arystokratyczna Sparta kierowała związkiem obrony suwerennych greckich miast-państw. Obecnie jest podobnie i zasady liberalno-demokratyczne są promowane oraz narzucane - jak trzeba - przemocą fizyczną lub propagandą medialną. Irlandia jest najnowszą ofiarą przemocy i mistyfikacji medialnej. Przez wieki borykała się z problemem nadmiaru dzieci, ale nikomu nie przychodziło do głowy, by sztucznie ograniczać przyrost naturalny. W przyszłości czeka ją niedobór młodzieży i masowy import cudzych dzieci. Całkowicie zawiodły irlandzkie elity, ponieważ nie wytłumaczyły zwykłym ludziom, że skok cywilizacyjny, jakiego Irlandia doświadczyła w ostatnich 30 latach był możliwy dzięki zdrowym katolickim fundamentom. Zamiast tego, wmówiono Irlandczykom, że powinni zerwać z katolicyzmem.

Demoliberalny światopogląd – choć wciąż przeważający w świecie zachodnim – jest coraz silniej podważany. Nikt poważny już nie wierzy w „koniec historii” Fukuyamy. Nieliberalne państwa, jak Rosja, Chiny, Turcja radzą sobie całkiem dobrze. Na przykład Chiny niedługo wystrzelą satelitę, który będzie krążył wokół Ziemi po orbicie większej od orbity Księżyca. Dzięki temu Chińczycy będą mogli utrzymywać łączność z drugą, niewidoczną z Ziemi półkulą Księżyca. A przecież wmawiano nam przez wiele lat, że państwowy komunizm nie ma szans w konfrontacji z liberalnym wolnym rynkiem, podobnie jak obecnie wmówiono Irlandczykom, że będą wolni i nowocześni jeśli odseparują się od Kościoła.

Demoliberalny światopogląd jest podważany również w państwach europejskich. Do grona niepoprawnych politycznie państw Europy środkowo-wschodniej, jak Węgry czy Polska, wkrótce mogą dołączyć Włochy. Jesienią odbędą się ważne wybory w Szwecji, gdzie Szwedzcy Demokraci powinni uzyskać nawet 20 procent głosów. To będzie bardzo dobry wynik, zważywszy jak silna jest w tym kraju dominacja tzw. „poprawności politycznej”. A propos referendum w Irlandii, w Szwecji obowiązuje najbardziej liberalne – obok Holandii – prawo dotyczące aborcji, jednocześnie sprowadza się najwięcej imigrantów, zaś Szwedzcy Demokracji opowiadają się nie tylko za ograniczeniem imigracji ale ponadto za zaostrzeniem przepisów prawa aborcyjnego. Spotkałem się z poglądem, że przebudzenie się Europy następuje zbyt późno. Być może jest już za późno, ale nie ulega wątpliwości, że narody budzą się z letargu, zaczynają się bronić i coraz więcej ludzi traci wiarę w multikulturalną utopię.

Reasumując, mass-media odtrąbią zwycięstwo „sił jasności” nad katolicką „ciemnością” w Irlandii, ale nie zmieni to trzech zasadniczych faktów. Po pierwsze, że istnieje ścisły związek między legalnością aborcji w krajach zachodnich a wzrastającym napływem imigrantów spoza Europy. Po drugie, że narody europejskie zaczynają sobie uświadamiać dramatyczny stan zagrożenia utraty tożsamości i suwerenności. Po trzecie, że światopogląd demoliberalny, wiara w multikulturalną utopię chylą się ku upadkowi, pomimo, że wyniki referendum w Irlandii tego nie potwierdziły.

(„Głos Katolicki” nr 21, 10 VI 2018)