Polskie pokolenia

Ciekawe czy – pomijając doskonale rozpoznane i wielokrotnie opisywane – pokolenie 1968 roku, które dorastało w Europie zachodniej po II wojnie światowej i zapoczątkowało wielką nieustającą rewolucję obyczajową, można zidentyfikować - np. we Francji czy Niemczech - inne pokolenia. W Polsce nie zaistniało wprawdzie pokolenie 1968 roku, ale za to, co najmniej od końca XIX wieku, cyklicznie pojawiają się na scenie dziejowej kolejne fale nowych Polaków, którzy różnią się od swoich starszych pobratymców i zmieniają (bądź usiłują zmienić) bieg naszego losu. Pokolenia urodzone w drugiej połowie XIX wieku, po klęsce powstania styczniowego były przesiąknięte duchem pozytywizmu, dały się ponieść fali entuzjazmu dla zdobyczy nauki, techniki; lekceważyły, bądź uznawały za przeżytek religię oraz kwestie narodowe. Dopiero młodzież urodzona i dojrzewająca w niepodległej Polsce okresu międzywojennego, wniosła ozdrowieńcze zmiany, zapełniła kościoły i złożyła „narodowe wyznanie wiary”. Mowa oczywiście o młodzieży miejskiej, inteligenckiej, ponieważ ludność wiejska pozostawała tradycyjna zarówno w XIX jak i XX wieku. Część wspomnianego pokolenia, symboliczny rocznik 1920, poniosła wyjątkowe ofiary w czasie II wojny światowej, działając w szeregach konspiracji oraz w wojsku polskim na Zachodzie.

Kolejne pokolenie pojawiło się po zakończeniu wojny. Roczniki od około 1930 roku. Było to, podobnie jak w Europie zachodniej, pokolenie stabilizacji. Jednakże w Polsce stabilizacja oznaczała zgodę na status quo, akceptację komunizmu oraz negatywną ocenę zarówno pokolenia 1920 roku, jak również polityki polskiej w czasie II wojny światowej. To byli – bez cienia przesady – nowi Polacy, którzy nie pamiętali Polski przedwojennej , ale starsi z nich pamiętali traumę II wojny, biedę i zniszczenia wojenne. Pokolenie – napływające do miast i odwracające się od tradycji. Uległo fascynacji stalinizmem. To pokolenie dzisiejszych emerytów. Zasadniczą zmianę przyniosło pokolenie „Solidarności”. W 1980 roku utworzyli ją ówcześni 30-35 latkowie, czyli Polacy urodzeni w latach 1945-1950. Nie znali ani wojny, ani lat stalinowskich, ale jednocześnie wychowali ich dziadkowie z religijnego i patriotycznego pokolenia ukształtowanego w Polsce Niepodległej. To pokolenie przyniosło Polsce zmianę, zwrot w kierunku tradycji, katolicyzmu, odwrót od komunizmu; wyzwoliło energię do działań na rzecz dobra wspólnego. Szybko się wypaliło (wraz z nim również związane z nim, ale nieco odmienne podpokolenie stanu wojennego, czyli rocznik 1963 – mój) i dzisiaj już szykuje się do przejścia na emerytury, ale ma zasługę, że wyprowadziło Polskę z komunizmu.

Następne pokolenie dojrzewało po 1989 roku. To pokolenie dzisiejszej Platformy Obywatelskiej. Polacy, którzy zachłysnęli się fałszywą legendą „okrągłego stołu”, liberalizmem, wolnym rynkiem i tym wszystkim, co niosły ze sobą lata 90., stanowiące dla tego pokolenia najważniejsze przeżycie. Ci ludzie (roczniki 1975-1984), pamiętający mizerię życia w późnym komunizmie, doświadczyli wielkiego postępu, jaki dokonał się w Polsce w latach 90. Wychowywało ich pokolenie dziadków, którzy w młodości błądzili w oparach komunizmu i mieli dość sceptyczny stosunek do tradycyjnych wartości; w rezultacie światopogląd kolejnego pokolenia ukształtował Adam Michnik czyli „Gazeta Wyborcza”. W 2005 roku to ówcześni młodzi ustawiali się w kolejkach w Londynie by oddać głos na PO i skłonni byli „zabrać” dowód babci, by nie mogła wziąć udziału w wyborach. Proszę się nie obrazić (bo nie piszę o wszystkich Polakach z tego pokolenia!) ale to najmarniejsze z dotychczas opisywanych pokoleń, pokolenie pustki i nihilizmu. Byłem wstrząśnięty, gdy oglądałem wyniki badań przeprowadzonych w Gdańsku, mieście stanowiącym do dziś twierdzę wpływów PO. Zapytani o identyfikację, Gdańszczanie z tego pokolenia w większości wymieniali: miasto, Europę, ludzkość, świat. Wszystko, poza …Polską. Nic nie usprawiedliwi tej ślepej fascynacji liberalizmem, filozofią „róbta co chceta”. Pokolenie powojenne było zafascynowane stalinizmem, ale prawdę mówiąc i tak nie miało możliwości wyboru. Pokolenie Platformy Obywatelskiej mogło wszystko i pogrążyło Polskę w obecnym bagnie.

Organizowane w dniu 11 listopada manifestacje w Warszawie, ale również wyniki najnowszych wyborów samorządowych, z których wynika, że wśród młodzieży 20-29 lat, wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość (nie PO) – ujawniają zjawisko wchodzenia w życie publiczne nowego pokolenia, urodzonego około roku 1990 i/lub później. Trudno precyzyjnie określić ramy chronologiczne tego pokolenia, które dopiero ukazuje się nam jako fakt społeczny. To pokolenie, które nie zna ani komunizmu, ani transformacji lat 90. Potępia slogan, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. Nie fascynuje się wątpliwymi kwalifikacjami polityków Platformy, ponieważ Europa to dla niego oczywistość i doskonale rozumie, że w Polsce źle się dzieje. To jedyne pokolenie, które można nazwać „pokoleniem Jana Pawła II”: pamięta żałobę, uczyło się religii w szkołach, ale nie doświadczyło w dzieciństwie takiej zmasowanej demoralizacji, jaka ma miejsce obecnie. Nie jest już uwikłane w żadne poststalinowskie dwuznaczności. Swój patriotyczny światopogląd wywodzi z tradycji ale również z kultu „niezłomnych”, czyli żołnierzy walczących z komunizmem. W porównaniu do poprzedniego pokolenia, jest mniej cyniczne, bardziej wierzące i zdecydowanie bardziej „prawicowe”, choć ta prawicowość jest, moim zdaniem, bardzo powierzchowna i chyba przekorna. Otwarte pozostaje na razie pytanie, czy to pokolenie przyniesie Polsce jakieś znaczące zmiany. Jeśli przyniesie, trudno przewidzieć jakie to będą zmiany. Mam nadzieję, że nie jest za późno na odbudowę prawdziwej Polski.

Sztafeta przechodzi w nowe, młode ręce. Nie mamy już na to wpływu. Możemy jedynie obserwować co się będzie dalej działo. I modlić się, by Polska pozostała wierna swemu posłannictwu.

(„Głos Katolicki”, nr 1, 4 I 2015)