Trzecia szansa ruchu narodowego

WWarszawie odbył się 8.06.2013 pierwszy Kongres Ruchu Narodowego, który zgromadził ponad tysiąc uczestników, w przytłaczającej większości bardzo młodych ludzi. Po trzech udanych manifestacjach z okazji Święta Niepodległości, które z roku na rok gromadzą coraz większe grono zwolenników prawicy i przeciwników obecnych rządów sprawowanych przez Platformę Obywatelską, nadszedł czas na konsolidację pospolitego ruszenia, jakim były demonstracje organizowane w Warszawie. Nie wszystkim zapewne podoba się radykalizm i bezkompromisowa tonacja haseł głoszonych przez aktywistów Ruchu Narodowego, ale ideowa młodzież, czyli taka młodzież, której nie jest wszystko jedno i która przejmuje się sprawami publicznymi, zazwyczaj nie uznaje kompromisów i dąży do radykalnych zmian: na lewo lub na prawo.

Obrady Kongresu otworzył sędziwy Zygmunt Goławski, będący w młodości żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych. Mniej znany jest fakt, że był również wieloletnim działaczem Konfederacji Polski Niepodległej, radykalnie antykomunistycznej organizacji, która istniała od 1979 roku w Polsce i przetrwała jeszcze w latach 90. ub. wieku, zanim nie wyczerpała się jej formuła radykalnie antysystemowej organizacji. Ruch Narodowy z jakim mamy obecnie do czynienia, stanowi ideową mozaikę spuścizny po przedwojennej endecji oraz powojennego aktywizmu antykomunistycznego „żołnierzy wyklętych”, czyli partyzantów antykomunistycznych desperacko walczących z „władzą ludową” w latach 40. i 50. Odwołanie do tożsamości narodowej i katolickiej łączy się ze zdecydowanym potępieniem obecnego systemu, zwanego „okrągłostołowym” oraz odrzuceniem elit wywodzących się bądź z partii komunistycznej bądź ze środowisk dawnej „Solidarności”. Te ostatnie są oskarżane o sprzeniewierzenie się dawnym ideałom.

Trudno powiedzieć, w jakim kierunku będzie postępowała ewolucja tego niewątpliwie dynamicznego i oddolnie rosnącego w siłę, ruchu społecznego. Jedni mówią o przekształceniu go w narodową partię polityczną, inni postulują, by poprzestać na dotychczasowej formule ruchu obywatelskiego, a partię polityczną tworzyć dopiero na sam koniec, po okrzepnięciu struktur, sformułowaniu programu i ustabilizowaniu grona przywódczego. Odrodzenie ruchu narodowego jest jednak faktem. „Endecka hydra” czy też trzecia fala ruchu narodowego pojawiła się na scenie politycznej wbrew tym wszystkim, którzy głosili śmierć ruchów narodowych i rozpłynięcie się Polski w morzu „europejskości”. Czy jest to tylko reakcja na obserwowany od kilku lat „zwrot w lewo” w postaci Ruchu Palikota, propagowania antyklerykalizmu i „genderyzmu”, nachalnego przystosowywania Polski do struktur europejskich kosztem polskich interesów? Czy też może początek trwałego zwrotu w kierunku większej troski o interes Polski i Polaków? Tego również nie wiemy.

Obecna fala odrodzenia ruchu narodowego jest trzecią z kolei. Poprzedziły ją dwie, zakończone niepowodzeniem. Pierwsza nastąpiła na przełomie lat 80. i 90. Wraz z wyprowadzeniem komunizmu z Polski, pojawiły się próby odtworzenia dawnej endecji. Gwałtownie przeciwdziałała temu „zagrożeniu” lewica liberalna, z „Gazetą Wyborczą” na czele. Największą partię narodową, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe pod kierownictwem Wiesława Chrzanowskiego, obrzucano stekiem wyzwisk i epitetów. Skala manipulacji zostanie kiedyś – mam nadzieję – ujawniona w publikacji naukowej, dokumentującej wszystkie zabiegi zmierzające do oczernienia tej partii w oczach wyborców. Sam ZChN popełnił wiele błędów, a największym z nich był nie tyle „bezkompromisowy radykalizm”, co ugrzęźnięcie w bagnie kompromisów, rozpłynięcie się w elicie rządzącej, wyzbytej ideałów i zdradzającej programy dla zachowania własnych stanowisk. W 2002 roku nastąpił kres ZChN jako liczącej się partii politycznej. Zwolnione miejsce usiłowała zająć Liga Polskich Rodzin, i przez pewien okres nawet nieźle sobie radziła w nowym porządku politycznym, zwanym „POPiS”-em. Partia kierowana przez Romana Giertycha, czyli druga fala odrodzenia ruchu narodowego w pierwszej dekadzie XXI wieku, była bardziej radykalna od ZChN, m. in. sprzeciwiała się członkowstwu Polski w Unii Europejskiej, ale wdała się w niezrozumiałe dla wyborców i samobójcze gierki polityczne z Prawem i Sprawiedliwością, czego rezultatem była sromotna porażka wyborcza w 2007 roku, zdająca się potwierdzać pogląd o zmierzchu formuły ruchu narodowego w nowoczesnej, europejskiej Polsce.

Sukces manifestacji niepodległościowych organizowanych w Warszawie stał się katalizatorem zmian, których efektem stało się przeprowadzenie pierwszego Kongresu Ruchu Narodowego. Za tezą o trwałości tego nowego fenomenu przemawia kilka argumentów. Po pierwsze, dorobek ruchu narodowego w przeszłości jest tak ogromny i tak wartościowy, że młodzi i ambitni Polacy zawsze będą do niego sięgali, choćby kierowała nimi wyłącznie sama przekora. Po drugie, młode pokolenie, a przynajmniej jakaś jego część, została wychowana przez Internet i przez Instytut Pamięci Narodowej, a więc znalazła się poza zasięgiem mass-mediów, skutecznie niszczących wcześniejsze organizacje narodowe. Na to nałożyło się bankructwo „europejskiego raju”: bezrobocie wśród młodych sięga 30 procent, a jedyną możliwością realizacji aspiracji jest wyjazd do pracy za granicę. Prawda, że to i tak lepiej niż miało moje pokolenie, zamknięte w granicach PRL, ale czy Polacy nie mają prawa realizować swych marzeń we własnym kraju?

Zrozumiałe, że młodzież sięga do haseł narodowych i chce być gospodarzem we własnym kraju. Ja, choć należę do starszego pokolenia, przyznaję młodym rację. Moje pokolenie spartaczyło sprawę: świadomie lub nieświadomie, nieważne. Polska nie jest krajem dobrze rządzonym i nie idzie w dobrym kierunku. Ruch narodowy, choć zapewne niedojrzały i naiwny, stanowi zdrowy odruch buntu w imię dobra wspólnego, jakim jest Polska. To nie jest bunt przeciwko tradycji i porządkowi społecznemu, lecz przeciwnie: rozpaczliwa obrona zagrożonych wartości naszej cywilizacji. I pomyśleć, że premier Donald Tusk widzi zagrożenie w tej młodzieży, a nawet nasyła na nią policję jawną i tajną. Polską policję. Co za paradoks.

(„Głos Katolicki”, 30 VI-7 VII 2013)