Około feministyczne refleksje
Kupując - jak zawsze w poniedziałki - najnowszy numer „Do Rzeczy”, zauważyłem na półce pięknie wydaną książkę, co nie jest częstym widokiem w saloniku prasowym. Gdy podszedłem bliżej, przeczytałem jej winietę tytułową: Jane Austen, Duma i uprzedzenie. Po chwili dowiedziałem się, że jest to pierwszy tom inaugurujący serię książek Cranford collection, napisanych i po raz pierwszy opublikowanych w XIX wieku, przeważnie w epoce zwanej wiktoriańską. Do tej epoki będą nawiązywały, jak już wspomniałem, pięknie stylizowane okładki.
Jest jeszcze jeden, a właściwie dwa elementy spajające wszystkie książki – powieści, zawarte w tej serii. Po pierwsze, ich autorami i (lub) głównymi postaciami są kobiety. Drugim elementem jest przypisana im przez wydawców serii feministyczna ideologia. W prospekcie reklamowym możemy przeczytać, że:
„Książki z kolekcji Ponadczasowe Powieści, oprócz tego, że są wielkimi klasykami literatury, mają jeszcze jeden wspólny mianownik: są o wiele bardziej śmiałe, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Dlaczego te historie, które wydają się tak klasyczne, w rzeczywistości są tak nowoczesne? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo we wszystkich występują kobiety, które mówią nam o wolności decydowania i znaczeniu bycia sobą. Kobiety, które są z tego dumne i które domagają się swoich praw oraz doceniania ich roli w społeczeństwie. Ponadczasowe Powieści to najlepszy wybór utworów, które zrewolucjonizowały świat kobiet i wciąż zapraszają nas do marzeń. Piękne, kolekcjonerskie wydanie, efektowne i dopracowane.”
Rzeczywiście, choć nie byłem nigdy miłośnikiem powieści wiktoriańskich, żyłem dotąd w przekonaniu, że nie tylko te powieści, ale w ogóle zdecydowana większość dorobku literackiego wytworzonego przez ludzkość od najdawniejszych czasów aż do przełomu XIX i XX wieku, nadaje się, w świetle obecnie dominującego, lewicowo-liberalnego światopoglądu, do przysłowiowego lamusa. Jako konserwatysta nie mam oczywiście nic przeciwko, a nawet wprost przeciwnie, jestem zdecydowanym zwolennikiem wydawania dzieł gloryfikujących minioną rzeczywistość, dzieł napisanych w czasach, kiedy świat jeszcze „nie wyszedł z formy.”Ale nic nie wiedziałem o rzekomym feministycznym nurcie powieści XIX wiecznych. Żyłem dotychczas w przeświadczeniu, że książki – znakomite lub marne – pisali autorzy, bez względu na ich stosunek do seksualności.
Prawda, że w XIX wieku ukazało się więcej ponadczasowych książek, napisanych przez kobiety lub o kobietach. Ale co w nich było „nowoczesnego”, „buntowniczego”, „feministycznego”? Nie przypominałem sobie niczego podobnego, dlatego postanowiłem niezwłocznie odświeżyć pamięć i – po mniej więcej 30-40 latach – przeczytać ponownie Dumę i uprzedzenie.
Po odświeżonej lekturze stwierdzam co następuje: nie ma w tej powieści niczego, co mogłoby zainteresować współczesne kobiety-feministki. To jest absolutnie powieść afirmująca świat „patriarchatu”, „dyskryminacji kobiet”, „stereotypowego postrzegania kobiety jako niewolnicy męskich szowinistycznych świń” itd. itp. Rozumiem intencje wydawcy, który zrobi wszystko, aby jak najwięcej zarobić, a najwięcej można zarobić w atmosferze skandalu wywołanego np. odkryciem, że już w XIX wieku toczyła się walka o równouprawnienie, o „wolność kobiet” i „prawa kobiet”. Ale chęć maksymalizowania zysku nie usprawiedliwia propagowania nieprawdziwego wizerunku promowanego produktu.
Duma i uprzedzenie jest powieścią, w której większość wśród głupich istot ludzkich stanowią reprezentantki płci pięknej. To kobiety, np. pani Bennet, stoją na straży systemu określanego dzisiaj przez feministki jako „patriarchalny”, choć nie ma ona poczucia wstydu, że ma wyzwoloną seksualnie córkę, a jedynie poczucie hańby, że córce brakuje nowych strojów.(s. 255) To kobiety, np. Lady Catherine próbują niszczyć inne kobiety i ogólnie sterować życiem innych osób. To kobiety w powieści Austen wywierają przeważający wpływ na stosunki międzyludzkie. Intrygują, niszczą, kochają i nienawidzą. Jednocześnie stoją na straży tradycyjnych wyobrażeń, hierarchii, uprzedzeń, czyli tego wszystkiego, co jest nienawistne dla współczesnych feministek. Nie są „wyzwolone” ani nie dążą do „wyzwolenia”. Są wśród nich osoby mądre, ale one również, jak główna postać, Elizabeth, uważają, że „Dla dobra jednostki nie można zmieniać powszechnej opinii co do zasad moralnych i prawości. Nie jesteś w stanie przekonać ani mnie, ani siebie, że egoizm to roztropność, a nieświadomość niebezpieczeństwa to pewnik szczęścia”(s. 117). I nawet rozumna i subtelna Elizabeth zdaje się spoglądać przez różowe okulary na łajdaków, takich jak Wickham, mówiąc, że „[My kobiety] Nie możemy oczekiwać, że młody pełen życia młodzieniec będzie zawsze uważny i przewidujący. Często zwodzi nas jedynie nasza próżność. Kobiety upatrują w uwielbieniu więcej, niż tak naprawdę jest.” (s. 118). Dwie najjaśniejsze postaci w powieści to mężczyźni: dżentelmen pan Darcy, który „nie jest taki, jak większość nierozważnych młodzieńców, którzy myślą tylko o zaspokojeniu własnych potrzeb”(s. 206) i pan Bennet, który musi znosić dominację głupiej żony i większości córek. Feministki wszystkich krajów: trzymajcie się z dala od takiego ciemniactwa!
Podsumowując: nie oceniam na razie całej serii. Wygląda na to, że w najbliższych tygodniach (miesiącach) będę obcował z literaturą wiktoriańską. Może jednak po lekturze kilku kolejnych powieści (wszystkich 50 nie przeczytam) przyznam rację wydawcy, który dostrzegł w nich znaki feministycznego przebudzenia i buntu kobiet przeciwko patriarchalnemu porządkowi? Duma i uprzedzenie takich znaków nie zawiera. To kawałek naprawdę znakomitej prozy o doskonałej konstrukcji. Do tego wskrzeszający – nieważne czy prawdziwy, czy też nie, przecież to jest literatura! – obraz normalnego świata: targanego ludzkimi namiętnościami, dobrymi i złymi intencjami, mądrymi i głupimi myślami, postępkami, decyzjami. Świat ludzki, komedii ludzkiej, w której ludzie usiłują grać swoje role i trzymać się ustalonych zasad, na tyle na ile ogarniają swymi umysłami to, co ich otacza i doświadcza. I – last but not least - nie widzą najmniejszego sensu w burzeniu tego co jest, co istnieje niejako „od zawsze”.
7 II 2023